niedziela, 12 lipca 2009

To było wczoraj

La Kaita - możecie sobie wyobrazić. Nie znajdę słów. W większe zdumienie wprawiła mnie jednak wczoraj w nocy publiczność w Teatrze Lalek. Najpierw czekała jakąś godzinę na wejście i rozpoczęcie koncertu. Tym bardziej zdziwł mnie fakt, że tuzż po pojawieniu się artystów na scenie, zgotowała im takie przyjęcie jak conajmniej przed pierwszym bisem. Przez cały koncert odpowiadali na okrzyki Alejandro Vegi "Ole!" i przerywli brawami brawurowe solówki wokalne i taneczne. To była prawdziwa euforia. Zastanawia mnie to z dwóch powodów. Jeden zdaje się być oczywisty: El Cuadro Flamenco to mistrzowie swojego gatunku z rasowym "pieprzykiem" jakim jest temperament La Kaity. Drugi - publiczność spragniona muzycznego wydarzenia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kontekst modlitw i skupienia, jaki towarzyszył festiwalowi. Myślę, że i tak każdy z nas zachował dla siebie coś bardzo cennego z całego tygodnia. Matylda, która z ogromnym przejęciem opowiadała o spektaklu teatru więziennego "Po drodze", Kasia, która siedząć koło mnie przeżywała Zikr, Kaja i Anna, która towarzyszyły dzieciakom... Zmęczenie, które udzieliło się wszystkim. I ulga, jaką odczuwa większośc z nas dzisiaj (to chwilowe, następstwem będzie depresja). W Mleczarni tańce trwały do rana. W końcu mieliśmy też okazję (gdyzż o dziwo mało ich w ciągu dnia) podziękować tym, z którymi pracowaliśmy przez te parę miesięcy. Niektórzy poszli odsypiać te bezsenne noce, ale znajdziemy jeszcze okazję, nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz