środa, 24 czerwca 2009

Very brave kids

Próbuję wyobrazić sobie coś takiego: urodziłam się w Nepalu, mam 12 lat. Nie mam rodziców ani nikogo bliskiego, mieszkam w sierocińcu. Musimy tu sobie pomagać więc opiekuję się młodszymi dzieciakami. Dajemy radę. Albo: pochodzę z Ugandy, kraju o wielu plemionach i językach. Przez wiele lat toczyła się tu wojna i nadal łatwo wywołać konflikt. Uczę się tańczyć breakdance, bo tylko to nikomu nie przeszkadza. Jak już będę dobrze tańczyć, zostanę B-girl i będę uczyć innych. I jeszcze tak: mieszkam w Ruandzie. Nie pamiętam rodziców, bo zabito ich 15 lat temu w strasznej wojnie. Teraz jest inaczej. Mamy zespół, w którym śpiewamy i tańczymy, wszyscy się przyjaźnimy, choć nie zawsze tak było. Próbuję wyobrazić sobie, że mogę pojechać do Polski, tak strasznie daleko, po to żeby pokazać jak tańczę i śpiewam i żeby poznać inne dzieciaki. Czeka tam na mnie polska rodzina! Będziemy występować dla chorych dzieci, będziemy zwiedzać miasto i zagramy na prawdziwej, dużej scenie. Mnóstwo ludzi przyjdzie nas zobaczyć.

No cóż. Bardzo wierzę, że to się uda. Że wszystkie dzieciaki bez wyjątku dostaną wizy i paszporty i nikt nie będzie piętrzył trudności...

1 komentarz:

  1. ładny ten ostatni wpis. To rzeczywiście ważne, żeby też z ich perspektywy na to wszsytko patrzeć a łatwo i tym zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń