czwartek, 25 czerwca 2009

Brave Kids c.d.

Nastka z ekipą przez ponad pół roku walczyła o dzieciaki. Chyba nikt przez moment nie wątpił, że się uda. Ale przegraliśmy – Ruanda nie przyjedzie, Nepal będzie w okrojonym składzie, Uganda przyjedzie później, jeden z chłopców zginął w bójce ulicznej...

Nastka napisała dziś: cholernie trudny jest ten projekt. Ale linijkę wyżej napisała, że postaramy się o Ruandę w przyszłym roku.

Brave Kids to projekt przepełniony nadzieją i optymizmem. Harmonogram pobytu dzieciaków jest wypełniony na maksa: występy, aquapark, zwiedzanie. Znalazły się fantastyczne rodziny, które chcą je ugościć, sponsorzy, którzy zapewniają te wszystkie atrakcje. Festiwal wkracza na nową ścieżkę, realnej pomocy, przekraczania granic. Ale nie wszyscy nią podążą.

Pisaliśmy o koszmarze, z jakich te dzieciaki się wydostały, o biedzie na ulicy, wojnie i głodzie. Ale czy ktoś wyobraża sobie naprawdę ten koszmar? Chyba nie jesteśmy w stanie. Koszmar wizowo-paszportowy jest jednak na tyle odczuwalny, żeby poczuć w jakim świecie żyjemy. W świecie, który nie nadąża.

Trudno uwierzyć w sens takiego projektu, jeśli ma się do dyspozycji statystyki, jakąś politykę i ścisłe wytyczne. Te dzieci tak, tamte nie. Te są z niewłaściwego kraju, te mogą nie wrócić, z tymi może być problem. Jeden podpis. Wiele rozczarowanych twarzy.

Za rok nie będzie już takiej "sprzyjającej", okrągłej rocznicy ludobójstwa i tym, którzy mają coś do powiedzenia w tej sprawie, nie będzie tak łatwo udawać, jak bardzo dbają o losy młodych Afrykańczyków.

2 komentarze:

  1. Przykre, że z powodów czysto formalnych odbiera się dzieciakom możliwość wyjazdu :( W końcu nie często mają ku temu okazję.

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie tak... trzeba słać te wpisy dalej... trzeba mówić o tym... taka mała misja...

    OdpowiedzUsuń